Mieszkania i dom

 

Jerzy Maksymiuk ze swoją pierwszą żoną, starszą o 13 lat, Ireną Kirjacką, jego profesorką, pianistką i dyrektorką Szkoły Muzycznej zwanej „Małą Miodową”, mieszkał w najściślejszym centrum Warszawy. Mieszkanie było spółdzielcze.

W pewnym okresie mogło zostać wykupione za 10% jego wartości rynkowej.

  • Ale Jurek w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy. – Mówi żona, Ewa Piasecka-Maksymiuk. ‒ Z tego, że trzeba płacić czynsz również. Kiedy było już oczywiste, że chcemy być razem starałam się zająć tą kwestią, ale zastałam już nakaz eksmisji. Z ogromnymi trudnościami, przy wsparciu prawników, udało mi się wstrzymać bieg zdarzeń.

Maksymiukowi przedstawiono alternatywę: albo utrzymać mieszkanie bez prawa własności wyłącznie jako pracownię, albo wykupić za prawie milion złotych…

W okresie największych sukcesów Polskiej Orkiestry Kameralnej władza dwukrotnie proponowała Jerzemu Maksymiukowi objęcie willi na Żoliborzu. On jednak dwukrotnie rezygnował argumentując, że jeśli muzycy nie mają mieszkań, to on, ich szef związany z nimi emocjonalną batutą nie może tego przyjąć.

Mieszkanie na granicy Żoliborza i Marymontu, gdzie dziś mieszkają Maksymiukowie, zostało kupione w trakcie trwania pierwszego małżeństwa. Ale ono w ogóle Mistrza nie interesowało.

  • W chwili, gdy ja się tutaj wprowadziłam było kompletnie nie zagospodarowane, wszystko w stosach bez żadnej logiki. Wszędzie porozkładane partytury, których liczba to, co najmniej kilkaset, niektóre w czterech egzemplarzach, ponieważ poprzednio kupionej nie można było znaleźć. Wszędzie płyty z nagraniami też złożone w stosach. Była szafa, w której można było jako tako poukładać wcześniej skatalogowane alfabetycznie partytury. Ktoś musiał to zrobić. Minęły miesiące zanim Jurek to docenił, jak łatwo dotrzeć do odpowiedniej partytury, że nie trzeba przerzucać góry płyt, tylko podejść do regału i sięgnąć. Zaczął doceniać to, że Paderewski, to jest wśród płyt na „P”. Uporządkowania wymagały wszędzie poskładane fotografie, foldery programowe, plakaty.

Zmiany starałam się wprowadzać bardzo powoli, gdyż nie mogłam i nie chciałam sprawiać wrażenia, że chcę tu panować bez reszty i wprowadzać swój gust i zwyczaje. Ogarniając tę przestrzeń chciałam mocno zaakcentować, że jest to mieszkanie Maksymiuka-Artysty, stąd pamiątkowe batuty, złote płyty, Fryderyki, statuetki uznania, inne nagrody.

Było więcej spraw, z którymi Ewa musiała się uporać, aby z mieszkania stworzyć dom. Przebudować niemal wszystko, co wiązało się z codziennym funkcjonowaniem artysty.

  • Uderzające było jego zdziwienie, kiedy zaczęłam gotować obiady i wymuszać dopasowanie się Jurka do stałych pór posiłków.

Wydaje mi się, że jego małżeństwo było związkiem uczeń – profesorka. To chyba spowodowało jakiś rodzaj uzależnienia Jurka od takiego układu. Każde z nich żyło w dwóch oddzielnych światach. Nie miał także żadnej opieki w obszarze życia osobistego typu – spakowanie rzeczy na wyjazd, czy zadbanie o odpowiednie ubrania. Żył w przekonaniu, że tak pojmowana samodzielność jest koniecznością życiową.

Był również pozbawiony jakiejkolwiek pomocy w sferze muzycznej mimo tej samej profesji żony. Nigdy nie dyskutowali na przykład, o programie przygotowywanego koncertu.

 

 

 

 

Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics