Dlaczego mozaika?

 

To nie może być monografia. Ani biografia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie jestem ani muzykiem, ani muzykologiem. Jestem melomanem. Zwykle siedzę w fotelach sal koncertowych. Wśród muzyków mam wielu przyjaciół. Najczęściej rozmawiamy o muzyce. Przekazują mi bezcenne refleksje, fakty i opowieści o zdarzeniach. Czasami dzielę się nimi własnymi przemyśleniami i zachęcam do lektury, książek których nie znali.

Równo 12 miesięcy towarzyszyłem Jerzemu Maksymiukowi we wszystkich zdarzeniach formalnych i nieformalnych, w których uczestniczył.

Były to próby z orkiestrami i koncerty w różnych miastach w kraju. Byłem za kulisami i na salach koncertowych. Rozmawiałem z solistami i muzykami. W różnym wieku. Z tymi, z którymi tworzył POK i z tymi, którzy koncertowali z nim po raz pierwszy. Rozmawiałem z wydawczynią i producentką jego płyt. Ze studentami, którzy przychodzili na próby przyjrzeć się pracy Maestro. Rozmawiałem z obsługą administracyjną i techniczną prób i koncertów. Z realizatorami dźwięku i portierem. A także z tymi, których wielkość na zawsze będzie utrwalona w historii, np. Nevillem Marrinerem.

Naiwnie sądziłem, że powierzając spisanie zawartości nagrań studentom Akademii Muzycznej, znających zagadnienia około muzyczne i terminologię sądziłem, że ułatwię sobie pracę. Nic bardziej błędnego! Nie znając ani osób, ani kontekstów spisywali słowo w słowo. Nawet dla mnie lektura tych tekstów była niezrozumiała. Co gorsza, bez powtórnego przesłuchania spisanych fragmentów zupełnie niemożliwym było poprawienie tego, co znalazło się na papierze. Oczywistym stało się, że muszę zrobić to sam zamieniając język mówiony na język pisany i wstępnie redagować każdą z rozmów.

Długo nie mogłem zdecydować się na formułę książki o Jerzym Maksymiuku. Nie chciałem powielać tego, co już się ukazało o nim. Założyłem, że będę unikać przywoływania publikowanych i znanych już anegdot, które nierzadko powtarzali moi rozmówcy; niektórzy byli także ich bohaterami.

Wraz z pracą nad nagraniami zestawianymi z notatkami powoli zaczął wyłaniać się kształt książki. Aż do przekonania: to powinna być mozaika biograficzna. Dwuwymiarowy portret Jerzego Maksymiuka. Bez światłocieni muzykologicznych. Bez badań komparatystycznych. Bez udawania czegoś, na czym się nie znam. I kogoś, kim nie jestem.

Byłem przez rok świadkiem wielu zdarzeń, sytuacji i epizodów. To tylko kamyki. Kolorowe i ciemne, błyszczące i matowe, opalizujące i świecące. Zamierzam z nich ułożyć mozaikę, biograficzny portret wielkiego artysty. Odwołuję się wyłącznie do tych okoliczności, których byłem świadkiem. Sięgam po kamyki ofiarowane mi przez rozmówców.

Starannie unikam komentarzy i opinii własnych. Układam jedynie kamyki.

Mimo fascynującego doświadczenia bycia blisko Jerzego Maksymiuka musiałem dojrzeć i w pewnym momencie powiedzieć sobie „stop”. Maestro nie zmienił się od lat i nie zmieni się przez kolejne lata. Rok stąpania obok Mistrza pozwolił mi ułożyć mozaikę.

Część etapów projektu zrealizowano
w ramach stypendium Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

© 2018 Jacek Waloch | design: Nu Graphics